poniedziałek, 27 października 2014

Moje paznokcie- kiedyś i dzisiaj

Od Świąt ubiegłego roku na blogu nie pojawił się żaden wpis. Pomysły były, ale weny brakowało :(
Kilka dni temu, gdy przeglądałam stare posty, doszłam do wniosku, że dłużej tak być nie może i trzeba coś w końcu napisać. Pomyślałam więc, ze zrealizuję pomysł, który już od dawna siedział mi w głowie.

Przedstawię Wam dzisiaj historię moich paznokci. Może pomoże Wam ona w zwalczeniu nałogu jakim jest ich OBGRYZANIE.

Zacznę od tego, że przez ok. trzy lata namiętnie, choć mimowolnie, obgryzałam paznokcie, przez co zawsze były brzydkie i króciutkie. Jakieś dwa lata temu postanowiłam za wszelką cenę przestać to robić. Pierwszy rok był katorgą. Zestresowałam się- obgryzałam paznokcie, oglądałam film- obgryzałam paznokcie, siedziałam na lekcji- obgryzałam paznokcie. I zawsze nieświadomie. Prosiłam znajomych, rodzinę, żeby za każdym razem zwracali mi uwagę kiedy to robię, ponieważ sama rzadko kiedy to zauważałam. Używałam nawet czegoś takiego jak "Gorzki paluszek"- rodzaj lakieru, który zostawiał na palcach okropny gorzki smak i muszę przyznać, że to działało. Podsumowując: przez pięć lat katowałam swoje paznokcie zębami.
Kiedy już dałam spokój paznokciom, zaczęłam obgryzać skórki wokół nich. Wtedy pomyślałam, że porzucenie tego nałogu zajmie mi kolejne lata :p
I wtedy przyszło moje wybawienie... aparat ortodontyczny! Odkąd go mam nie mogę obgryzać ani paznokci ani skórek ;)
Tylko, że to jeszcze nie wszystko.
Po latach katowania paznokci były one słabe, krótkie, każdy miał inny kształt i ciągle się łamały. Używałam wielu odżywek, nie malowałam ich, obcinałam, gdy były za długie, by same się nie połamały, piłowałam, by nadać im jako taki kształt.
Dzisiaj już jest w miarę ok, chociaż wciąż są one łamliwe i cienkie. Przez ostatnich kilka miesięcy zaczęłam dbać o nie jeszcze bardziej i teraz chcę Wam przedstawić kilku moich znajomych, dzięki którym mogę już m.in. śmiało nosić długie paznokcie, bez obawy o ich złamanie :) Myślę, że te preparaty pomogą też osobom, które wciąż skubią swoje paznokcie i nie potrafią przestać. I tu szczególny apel do nich: Chociaż raz spróbujcie zapuścić paznokcie. Widok ładnych, długich pazurków zmotywuje Was do przestania obgryzania ich :)


Na pierwszy ogień rzucę odżywkę, którą pewnie większość z Was zna.

Eveline 8w1 Total Action

Kupiłam tę odżywkę po tym, jak usłyszałam i przeczytałam wiele pozytywnych opinii (jedna z nich była nawet od Magdy ;) ). Po przeczytaniu ulotki, na której było napisane, żeby w razie pieczenia przerwać kurację, trochę się przestraszyłam, bo po moich paznokciach nie wiedziałam czego mam się spodziewać. Od razu po powrocie do domu nałożyłam odżywkę i co? Jeden z paznokci zaczął mnie piec. Następnego dnia powiedziałam o tym mojej koleżance, która odżywek Eveline używa już od dłuższego czasu, Poradziła mi, żebym jeszcze przez kilka dni próbowała, ponieważ może to być po prostu pierwsza reakcja na nowy produkt. Tak zrobiłam. Jednakże po trzech dniach stosowania zaczęły piec mnie kolejne paznokcie. Nie było to silne uczucie, więc postanowiłam dalej kontynuować kurację. Po pięciu dniach paznokcie były długie, białe, niektórzy myśleli nawet, że mam zrobiony french. Jednak nie byłam do końca zadowolona, ponieważ zaczęły się one nadłamywać, kruszyć i pękać, w całości trzymała je tylko odżywka. Później paznokcie piekły mnie już do tego stopnia, że oddałam odżywkę mamie i już nigdy nie użyłam jej na paznokcie u rąk. Rozmawiałam o tym nawet z kosmetyczką i dopiero wtedy dowiedziałam się, że odżywka ta może albo rewelacyjnie wpływać na kondycję paznokcia albo działa wręcz przeciwnie. Ja niestety nie trafiłam :(
Kupiony w Rossmanie

Po wpadce z odżywką od Eveline zaczęłam szukać jakiegoś substytutu. I znalazłam:

Ewa Schmitt Odżywka do paznokci z wapniem

Używa się jej tak samo jak odżywek Eveline: kuracja trwa 10 dni, codziennie przez cztery dni nakładamy jedną warstwę, a piątego dnia zmywamy całość i lecimy od nowa. Dzięki tej odżywce paznokcie mają ładny, zdrowy kolor, błyszczą się i są wzmocnione- nie łamią się i nie kruszą. Chociaż wygląda, jakby odżywka miała niebieski kolor, to w rzeczywistości jest przezroczysta, a delikatny niebieski połysk widać tylko czasami pod światło.
Jej jedyną wadą jest to, ze przy czterech warstwach zaczyna odpryskiwać, więc trzeba uważać przy malowaniu, by nie nałożyć za dużo.
Nie nadaje się jako baza pod lakier.
Kupiony w HEBE






Kolejną perełką, którą (przypadkiem) zakupiła moja mama, jest:

Flormar utwardzacz

Jest to świetny produkt jeżeli chodzi o łamliwe paznokcie. Używamy go 1-2 razy w tygodniu i nie musimy się martwić, o kolejne złamania :)
Nie jest on do końca przezroczysty. Zostawia na paznokciach delikatny kremowy odcień, który w ogóle nie rzuca się w oczy.
Nie stosowałam go jako bazy, więc nie powiem Wam jak trzyma się na nim lakier.
Moja mama kupiła go w hurtowni kosmetycznej, nie widziałam go dotychczas w drogeriach










Kolejnym moim ulubionym produktem, którego nie zamienię chyba na żaden inny, jest:

Oriflame, The ONE krem do skórek

Jest rewelacyjny! Natychmiast odżywia i nawilża skorki jak i płytkę paznokcia. Jest bardzo wydajny i ma tak niesamowicie przyjemny zapach, że mogłabym go wąchać cały czas :D
Można go kupić tylko u konsultanta Oriflame









Kolejnym (i już ostatnim) produktem jest:

Oriflame Nail Butter

Póki co nie mogę o nim za dużo powiedzieć, bo używałam go dopiero dwa razy. Pachnie przyjemnie, podobnie jak wyżej wymieniony krem do skórek. Od razu po wchłonięciu paznokcie są błyszczące, a skórki nawilżone, chociaż nie aż tak jak po kremiku. Nakładam go małym pędzelkiem do makijażu, jest to wygodniejszy dla mnie sposób niż bezpośrednio sztyftem. Z pewnością mnie nie zawiedzie :)
Można go kupić tylko u konsultanta Oriflame






A na koniec kilka zdjęć moich paznokci. Może kogoś to zmotywuje :)

Moje paznokcie rok temu:





O tym lakierze jeszcze kiedyś coś napiszę ;)



















Moje paznokcie dzisiaj:







xoxo Jagoda

wtorek, 24 grudnia 2013

nieco świątecznie :)

Post pisany na telefonie. Wszelkie poprawki wprowadzę gdy będę miała dostęp do komputera :)

Dziś mamy Wigilię. Zaczyna się czas, który spędzamy z najbliższymi w ciepłej, rodzinnej atmosferze. Czekaliśmy na to bardzo długo i wreszcie możemy zacząć się tym cieszyć. U mojej babci, do której już o 10.00 wszyscy się zjechali, od rana trwa gotowanie, strojenie stołu, ubieranie choinki i inne ostatnie przygotowania do kolacji.
Dzisiejszy post będzie mało kosmetyczny. Chcę się z Wami podzielić tym całym małym zamieszaniem przedświątecznym i jego efektami. Myślę, że wprowadzi to trochę Świąt na tego bloga :)

Pierniki mojej roboty, z których powstały  dodatki do prezentów dla przyjaciół. Pyszności, mówię Wam :3


Tak wygląda półka w spiżarni mojej Babci. Nie wiem kto zje tyle ciasta ;)


Świąteczne pazurki mojej koleżanki :)

I moje też :)


Ja i Magda życzymy Wam, Misiaczki, spełnienia marzeń, zdrowia, pomyślności, wielu kosmetycznych inspiracji oraz cudownie spędzonych Świąt i Sylwestra :*


Jagoda :*